Rieju RRX: Jazda na gumie szkodzi

Gdy w kwietniu Skuterowo.com rozpoczynało test Rieju RRX, zakładany dystans wynosił tysiąc kilometrów. Kolejne etapy odblokowywania silnika utwierdziły nas jednak, że zabawa na dwukrotnie większej liczbie kilometrów pozwoli lepiej poznać ten sprzęt. Oczywiście nie obyło się bez chwil w sprzęt pokazał swój temperament – również w sposób, którego nie zakładaliśmy.

W pierwszym momencie efekt "pionu" był szokujący.

Zadowalające osiągi i narowista charakterystyka silnika wręcz proszą, aby wykorzystać motorower do czegoś więcej, niż tylko jazda po asfalcie. Zauważając, że sprawna praca gazem i sprzęgłem powoduje spontaniczne unoszenie się przedniego koła można wpaść na entuzjastyczny pomysł stuntu na Rieju. Jazda na kole, śmiganie na gumie – obojętnie jakby tego nie nazwać, przednie koło idzie w odstawkę. No tak, tylko, że równowagę jazdy na jednym kółku łatwo można zaburzyć, zwłaszcza wspomnianym temperamentem. Czemu?

Stelaż okazał się być prosty, ucierpiało tylko mocowanie błotnika.

Różnica pomiędzy silnikami 4T i 2T jest zawsze taka sama bez względu na to, czy silnik ma pojemność 50ccm, czy 250ccm. Silniki 4T z tej samej pojemności rozwijają niższą moc, jednak mają lepszą charakterystykę momentu obrotowego, który jest dostępny od niskich obrotów. Natomiast silniki 2T osiągają większą moc, która jednak jest okupiona gorszym wykresem krzywej momentu obrotowego. Co to znaczy? Znaczy to, że w 4T odkręcamy gaz i motorower jedzie, przyspieszając równo przez całe spektrum obrotów. Z kolei w 2T przy odkręceniu gazu do czasu osiągnięcia pewnych obrotów silnik wkręca się bardzo powoli i muli, jednak po osiągnięciu obrotów przy których w dyfuzorze zachodzi rezonans następuje eksplozja mocy. Dlaczego o tym wspominam?

Wygięty błotnik wymagał prostowania na gorąco.

Bowiem najgorszym co może się przytrafić podczas jazdy na gumie jest jazda na średnich obrotach i odkręcenie manetki powodujące “wejście w rezo”. Mnie to właśnie spotkało, a skutkiem tej przygody, oprócz postawienia moto do pionu i podziwiania błękitu nieba była lekcja refleksu. Jedziesz na kole i dodajesz gazu, nagle przód nieoczekiwanie strzela do góry. Nie masz już nawet czasu by położyć palce stopy na dźwigni hamulca tylnego. Jedyne co ci pozostaje to zostać na moto i czekać, aż oboje wywalicie się na plecy, lub zeskoczyć. Ja wybrałem to drugie, moje nogi pożegnały się z podnóżkami i przywitały z ziemią w chwili, gdy dłonie za wszelką cenę próbowały uchronić moto od gleby i mnie od zostania przygniecionym na środku tego wiejskiego pustkowia. Sytuacja trwała około sekundy, a gdy postawiłem moto na koła cieszyłem się, że prawie sto kilo nie wytraciło swojej energii na moim ciele. A jak tą przygodę przetrwał RRX?

Wyprostowane mocowanie zdaje się nie pamiętać całej przygody.

Rieju wyszłoby z całej sytuacji obronną ręką, gdyby nie jedna rzecz – strasznie długi seryjny błotnik, który w momencie pionu zaczepił o ziemię niczym łyżka. Dalej, działając na zasadzie dźwigni, energia jadącego moto zrobiła z błotnika i owiewki gustowny spoiler. Na pierwszy rzut uszkodzenia były spore, a myśl o kosztach naprawy powodowała dziwne uczucie pustki w portfelu. Jednak po zdemontowaniu części które ucierpiały okazało się, że nie jest tak źle. Lakierowana owiewka, która jest wykonana w takiej samej technologii jak owiewki maszyn crossowych wymagała jedynie wypuknięcia – nie został na niej żaden ślad zgięcia, żadna biała linia na plastiku czy spękanie lakieru – szacunek dla firmy Xavi Disseny za taki materiał. Czarny błotnik poradził sobie gorzej, gdyż przez 25-kilometrowego powrotu z trawiastego odludzia zdążył się już odkształcić. Najgorzej wyglądało mocowanie błotnika przy tylnym stelażu, które zostało wygięte pionowo w górę. Co jednak najważniejsze poza mocowaniem stelaż ani rama nie ucierpiały.

Owiewki są bardzo odporne na wszelkie uszkodzenia.

Naprawa okazała się stosunkowo prosta. Wymontowany stelaż został umieszczony w imadle, a mocowanie błotnika naprostowane pomiędzy młotem a kowadłem. Dospawana rozpórka w razie kolejnego incydentu zapobiegnie przebojom w przypadku pęknięcia mocowania. Odrobina farby odświeżyła naprawiane miejsca. Lakierowany na czerwono spojler nie wymagał żadnej ingerencji, jedynie błotnik potrzebował pomocy. Uplastyczniony pod wpływem temperatury plastik został naprostowany, a nowe doświadczenia przesądziły o skróceniu błotnika do minimum. Całość wymagała już tylko złożenia i cieszenia się faktem, że naprawa nie była kosztowna, nie ingerowała w konstrukcję, a naprawiony motorower wygląda jak nowy.

Wniosek z powyższego jest prosty. Zapłaciłeś za dwa koła, więc używaj obu równocześnie. A jeżeli chcesz stuntować kup drugie moto, przerób na stunt psa i ciesz się komfortem, że gleby nie są ci już straszne. Tymczasem nasze Rieju, wyleczone ze stuntowych dolegliwości ma do pokonania jeszcze 230km. Wtedy to licznik przebiegu pokaże równe 2000km, a ja zdam dla Was relację jak jeździło mi się RRX-em.

Fot: Michał Wujak/Skuterowo.com

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Inne publikacje na ten temat:

3 opinii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button