Marek Sulik, czyli White Wolf jest “przemytnikiem” deski i brudu – kuriozalne zarzuty Kanadyjczyków

Tego jeszcze nie grali...

W skrócie
  • Spore problemy Marka Suslika i ekipy pomagającej w zimowej wyprawie motocyklem na Alaskę
  • Celnicy postawili zarzuty przemytu substancji organicznych z powodu znalezienia kawałka deski oraz błota na samochodzie zabezpieczającym
  • Podczas tegorocznej wyprawy White Wolf chce przejechać całą Kanadę i finalnie dotrzeć do Prudhoe Bay na Alasce

Marka Suslika zna chyba cały motocyklowy świat, a wszystko za sprawą ekstremalnych wypraw motocyklowych, które odbywają się tam, gdzie jest niewiarygodnie zimno. Jego kolejną destynacją miała być Alaska, jednakże zaraz po dotarciu kontenera wraz z motocyklem i samochodem zabezpieczającym na odprawę celną pojawiły się spore problemy.

Prawo jest prawem i należy go bezwzględnie przestrzegać. Szczególnie na tym punkcie fioła mają Amerykanie i jak się okazało Kanadyjczycy, którzy zamiast przywitać Marka ogromnymi ilościami śniegu i minusową temperaturą, jego trudy podróży rozpoczęli od dokładnego prześwietlenia kontenera, a następnie postawieniu zarzutów dotyczących przemytu. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale taka jest prawda. W świetle przepisów oczywiście nie jest to nic śmiesznego, ale powód jest na tyle błahy, że całą sytuację powinniśmy przede wszystkim obrócić w żart.

O całej sytuacji White Wolf poinformował za pośrednictwem swojego profilu na Facebooku, gdzie przedstawił całą sytuację dotyczącą rzekomego przemytu i wyjaśnił dokładnie co znajdowało się w kontenerze i jakie elementy zostały podważone przez Kanadyjskich celników.

Najważniejsze informacje:

  1. Kanadyjczycy postawili zarzuty przemytu substancji organicznych Markowi Sulikowi i członkom ekipy, która wspierać będzie go podczas zimowej podróży motocyklem na Alaskę.
  2. Celnicy podważyli obecność deski przytrzymującej przednie koło na czas transportu, a także brudu i błota na samochodzie zabezpieczającym.
  3. Podczas tegorocznej wyprawy White Wolf chce dojechać motocyklem aż do Prudhoe Bay na Alasce przemierzając całą Kanadę.

Pierwsze informacje dotyczące jakichkolwiek problemów z kontenerem i jego zawartością pojawiły się w poniedziałek, o czym poinformował Marek (pisownia oryginalna):

Kilka słów jak wygląda dziś sytuacja z naszą dalszą wyprawą.

Po dopłynięciu kontenerowca do Montrealu nasz kontener został sprawdzony skanem po tej operacji został dodatkowo wytypowany do kontroli szczegółowej, co oznacza pełną procedurę … co oznacza skanowanie, otwarcie kontenera, sprawdzenie ogólne a mogą nawet rozebrać auto i motocykl na części w poszukiwaniu niewiadomo czego. Więc czasowo robi się mocno nie wesoło, głównie na stanie w miejscu i rosnące koszty.
‼️ Najgorsze jest to że nikt nie jest w stanie określić ile to potrwa a są sytuacje że kontenery przy tej operacji są trzymane tygodniami. 📡 Nasz transport jest zarejestrowany jako ekspedycja w związku z tym może będzie jakoś szybciej ale nikt też tego nie potwierdza. 😱 Jakby tego było mało to dostaliśmy informację że za te czynności zostaniemy obciążeni a kosztów nie zna nikt do momentu zakończenia procedury.🤝 Na szczęście dzięki uprzejmości koleżeńskiej Rafała Raka zwanego Raku mam gdzie mieszkać i na chwilę obecną jesteśmy w USA 👎 Sytuacja jest na prawdę do kitu.

‼️ W tej chwili próbujemy się dowiedzieć przynajmniej o jakieś ramy czasowe żeby się nie okazało że to potrwa tygodniami… Na tą chwilę nie podejmujemy jeszcze żadnych decyzji i czekamy. 🇨🇦 Dzień dobry Kanado … ☹️

Z pozoru sytuacja zaczęła się całkiem normalnie, gdyż kontener został dokładnie przeskanowany, ale badanie wykazało, że znajdują się w nim substancje organiczne. Dopiero po upłynięciu tygodnia celnicy zdecydowali się go otworzyć, a tam ich oczom ukazała się deska służąca do podtrzymywania motocykla na czas transportu oraz niewielkie ilości błota na samochodzie zabezpieczającym. W myśl kanadyjskich przepisów Markowi przybito próbę przemytu substancji organicznych, a wraz z tym rozpoczęła się cała czasochłonna i wyjątkowo zagmatwana procedura. Kontener został wysłany do dodatkowej dezynfekcji, a wobec członków wyprawy postawione zostały zarzuty i zostaną podjęte kroki prawne.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Co ciekawe przedstawione zdjęcia w poście na Facebooku nie są autorstwa Marka, a celników, którzy załączyli je do dokumentacji. Najprawdopodobniej oba pojazdy wraz z zawartością zostaną zwrócone do piątku, ale nie oznacza to, że nie zostaną wyciągnięte konsekwencje prawne. Kara z pewnością nie będzie należała do najniższych, jednakże najbardziej cieszy fakt, że wyprawa już niebawem rozpocznie się, a my będziemy mogli przyglądać się ekstremalnemu wyjazdowi White Wolfa na Alaskę.

Prawo zarówno w Kanadzie, jak i w Nowej Zelandii czy Australii jest wyjątkowo surowe w kwestii przewożenia pojazdów, które muszą być nieskazitelnie czyste. Wiele osób, które finalnie decydują się na wysyłkę swojego pojazdu do tych krajów owija je na czas transportu streczem, aby podczas podróży nie zostały w jakikolwiek sposób pobrudzone. Temat ten znają szczególnie fani off-roadu, którzy takimi historiami na forach dzielili się już wielokrotnie.

Tegoroczną wyprawę Marek Sulik rozpocznie  w Montrealu, a po przejechaniu wszerz całej Kanady i dotarciu do Vancouver, ruszy na północ w stronę Prudhoe Bay na Alasce. Łącznie do pokonania będzie miał blisko 10 tysięcy kilometrów, ale jeśli uda mu się to zrobić, a także połączymy jego poprzednie wyprawy, White Wolf ma szansę zostać pierwszą na świecie osoba, która umownie przejechała motocyklem całą kulę ziemską zimą. Na wyprawę Suslik pojedzie Yamahą XT600Z Tenere z oznaczeniem 1VJ, rocznik 1986.

Marek Suslik to wyjątkowy motocyklista, który nie lubi iść na łatwiznę. W 2018 roku samotnie wybrał się zimą na dobrze znany wszystkim Nordkapp, a cały wyjazd zajął mu 15 dni, w ciągu których pokonał 6 920 km przy temperaturze dochodzącej do -32*C. Rok później zimową porą wybrał się do Moskwy, a w 2020 roku niewiarygodnie wysoko podniósł poprzeczkę i jako pierwszy człowiek na świecie dojechał na motocyklu zimą do Jakucka, czyli najzimniejszego miasta na świecie przy temperaturze -55*C, pokonując ponad 11 300 km. Jego wyczyn natychmiast odbiegł motoryzacyjny świat i otrzymał wyróżnienie w kategorii “Wyczyn 2020” za: “udane zaadaptowanie siebie i sprzętu do ekstremalnych temperatur i warunków syberyjskiej zimy”. Warto również wspomnieć, że dwa lata po powrocie mer Jakucka wysłał do Suslika list, w którym jednoznacznie uznał, że jego wyprawa jest najbardziej ekstremalnym wyjazdem na świecie. Tegoroczna podróż rozpocznie się już za kilka dni.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button