Opinie: Interweniujemy w sprawie powrotu prawa jazdy AM do szkół

No… mogło by się coś w tej sprawie ruszyć, bo małolaty będą jeździły po prostu bez uprawnień i tyle. Cały czas mam wrażenie, że pokutuje u nas myślenie o prawie jazdy/motorach/samochodach jako o dobrach ^luksusowych^, że to zbytek. A to nie zbytek, to już konieczność cywilizacyjna, nie da się (prawie) bez - jak bez konta w banku - normalnie funkcjonować. Potrzebna powszechność szkoleń, a nie ich ^elitarność^ (osiągana przez zaporową cenę głównie). Powszechność poprawi bezpieczeństwo (więcej np. świadomych pieszych na drodze, rowerzystów etc. czyli nie tylko ci z prawami jazdy znają przepisy ruchu drogowego), a ograniczenie dostępu (elitarność), to w konsekwencji wzrost ludzi użytkujących jakieś dwa lub cztery kółka bez jakichkolwiek uprawnień (i wiedzy), a niewielki faktyczny przyrost świadomych uczestników ruchu (tylko ci, co zdecydują się na zdobywanie uprawnień). Powodzenia!

Dzień Dobry

Przeglądałem to forum od dawna, jednak w związku z poruszeniem kwestii powrotu do zdawania uprawnień na motorowery w szkole

postanowiłem się zarejestrować i wyrazić swoje zdanie.
W artykule był postulat aby egzamin zarówno teoretyczny jak i praktyczny zdawany był jak dawniej w szkole.
Prawdę mówiąc jestem głęboko zbulwersowany że ktoś może chcieć powrotu do starych zasad, gdzie właśnie ów dokument zdawało

się w szkole.Otóż w większości całe to szkolenie jak również i egzamin był szeregiem pasm patologi, gdzie nierzadko nie było

żadnego szkolenia teoretycznego, a szkolenie praktyczne sprowadzało się do przejechania paru metrów i zachamowania pojazdu.
Po drugie we wspomnianym artykule było również poruszone aby szkolenie było prostsze i mniej uciążliwe dla przykładowo

14-latków, którzy chcieliby jeździć motorowerami.
Przepraszam bardzo, ale przecież tu właśnie chodzi o ich bezpieczeństwo i innych uczestników ruchu drogowego. Zdawanie teorii

i praktyki w wordzie gwarantuje rzetelność egzaminu oraz to że osoba która zda prawo jazdy AM będzie musiała znać przepisy

ruchu drogowego, co jak to było wcześniej często było zupełną fikcją.
Kolejnym argumentem z którym się nie zgadzam jest to że spadła sprzedaż nowych motorowerów i skuterów.
Myślę że najbardziej na zmianie przepisów chodzi właśnie producentom i importerom motorowererów i skuterów, dla których to

liczy się przede wszystkim ich zysk, a nie bezpieczeństwo młodych uczestników ruchu.

Dokładnie, ja też jestem za tym żeby egzaminy zostały w WORD-ach , to skutecznie eliminuje "dzieciaków" które nie mają bladego pojęcia o przepisach ruchu drogowego oraz o konsekwencjach głupoty. Jedyne zmiany o których warto byłoby dyskutować to takie które zmniejszyły by koszta tych kursów i egzaminów ale tutaj jest małe pole do manewru.

System szkolenia powinien być w maksymalnym stopniu powszechny. Przepisy ruchu drogowego powinny być przedmiotem w szkole, na każdym szczeblu edukacji. Nawet zamiast religii. Pożytek byłby większy. Wordy powinny przeprowadzać egzaminy z tej wiedzy dla tych, którzy chcieliby uzyskać uprawnienia do kierowania pojazdami cięższymi, niż rowery. Pierwszy egzamin powinien być bardzo tani. Dopiero poprawkowe mogłyby być droższe. Tak samo z jazdami. Koszt nie może być rujnujący dla młodego człowieka, bo zwiększa tylko pokusę jeżdżenia bez uprawnień.
Taki system rozwiązałby ponadto problem poruszania się po drogach publicznych rowerzystów, bez znajomości przepisów ruchu drogowego, co niestety obecnie ma miejsce.

Kiedyś uczyli znaków drogowych i jakiś tam podstaw na technice w szkole jak dobrze pamiętam. W tej chwili zapytaj się w gimnazjum dzieciaków o znaki i podstawy zasad i przepisów. Ciężko znaleźć na to złoty środek. Generalnie oszczędności należałoby szukać w sposobie nauki , szukać instruktorów którzy mogli by za niewielką opłatą szkolić grupy dzieciaków w szkole (oczywiście tylko chętnych na kat. AM). Myślę że takie grupowe szkolenie zredukowałoby koszty, zostaje kwestia jazdy po mieście. Tak czy inaczej ja jestem za tym żeby egazminy zostały w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego a nie w szkołach, a jedynie poszukać rozwiązania jak te koszta maksymalnie obniżyć. Bo szkolenie,badania (jeśli są),egzaminu i wydania dokumentu to koszt 1tys zł. ,zdecydowanie za dużo.

Co do egzaminów, to zgoda. Natomiast nauka zasad ruchu drogowego i przepisów musi być powszechna. Nie da się inaczej wykorzenić analfabetyzmu w ruchu drogowym. W dzisiejszych czasach po drogach publicznych poruszają się wszyscy, a nie tylko młodzież na skuterach. Szkolenie tylko na AM nie rozwiązuje problemu. Posiadanie środka transportu w dzisiejszych czasach nie jest egzotycznym hobby, tylko rzeczą powszechną. To nieliczni nie korzystają z dróg publicznych. Cała reszta, łącznie z pieszymi, to uczestnicy ruchu drogowego. Nauka jego zasad powinna być powinnością szkoły podstawowej i gimnazjum.

No jasne że powinna, ale to trzeba uderzać w szkolnictwo, a nie szukać powrotu karty motorowerowej wydawanej w szkole. Tak jak pisałem, kiedyś uczyli podstaw zarówno jak zachować się w ruchu drogowym jak i nawet zasady i budowy silnika - teraz tego brakuje.

Rozumiem, że szkoły mogą mieć kłopot z ogarnięciem zajęć praktycznych (brak kasy, a tu i sprzęt potrzebny, i instruktorzy), ale przynajmniej teoria nie powinna być problemem. A rozbić to na wykłady i ćwiczenia? Wykłady obowiązkowe (z każdej kategorii po kolei (piesi, katra rowerowa, motorowerowa AM, A w wersjach, potem B, w szkołach technicznych może i dalej - kategorie na ciężarówki i przyczepy). Dla chętnych fakultety (płatne jak najmniej, tworzenie grup powinno wpłynąć na cenę dla jednostkowego uczestnika) nadzorowane przez szkołę ale wykorzystujące zewnętrzne firmy (szkoły nauki jazdy). Na deser egzamin w WORDzie dla chętnych (płatny, może jakieś zniżki od państwa dla młodzieży, która się uczy - typu 50%). Udział w wykładach obowiązkowy i oceniany na podstawie egzaminu wewnętrznego (jak na daną kategorię), za udział w fakultetach dodatkowe podniesienie oceny o jeden stopień (max do 5), za zdany egzamin na daną kategorię 6 z przedmiotu (wychowanie komunikacyjne) podnoszące średnią (czasem istotne przy dalszej edukacji).

A ja tam jeżdzę bez tego całego prawa jazdy AM i jest git.

Dziękuję za zrozumienie.
Mam przypuszczenie że ta cała nagonka na temat przywrócenia karty motorowej w dawnej postaci jest przede wszystkim na rękę importerom chińskich motorowerów i skuterów , którzy jedynie przyklejając w kraju naklejkę dawnych polskich marek motocykli i motorowerów, sprzedają je grając na emocjach szczególnie ludzi starszego pokolenia, którzy zafascynowani daną marką polecają ją swoim dzieciom i wnukom na zasadzie nostalgii i miłych wspomnień z nią związanych.

Tak... jak nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądza... ;)))
+++
Ty nie bądź Flaczek taki szczery, bo cię ^wójek^ skasuje...

Peppe napisał:

A ja tam jeżdzę bez tego całego prawa jazdy AM i jest git.

Wnerwiają mnie twoje głupie teksty, durne i niebezpieczne porady... itd. Dorobisz się niedługo tego że za całokształt będziesz kasowany jak tylko ktoś się zorientuje że to twoje kolejne konto. I już nie bedzie miało znaczenia czy chcesz napisać coś mądrze i na temat czy znowu urządzasz swoje durne prowokacje.

A ja myślałem że jak szkoła się zaczęła to laczek weźmie się do nauki, ale widać nawet na indywidualne się nie łapie ;/

Zenek78, Romet jednak coś tam u siebie składa :-) Granie na emocjach klientów to zabieg powszedni, te same chińskie konstrukcje są w różny sposób upychane również na innych rynkach (patrz np. dyskusja o Romet Classic 400). Wszyscy grają na emocjach, bo co powiedzieć o Fiacie 500 i całej linii opartej na pięćsetkach? A o MINI? To już nawet nie jest Mini Morris, a podczepia się pod legendę. Ne wiązał bym jednego z drugim. Na każdej zmianie zawsze ktoś zyskuje, a inny traci. Raczej bym się skupił na tym, żeby jak najwięcej ludzi zdobywało wiedzę i uprawnienia, bo to poprawi bezpieczeństwo na drodze (przez większą świadomość uczestników). Co się stanie z rynkiem to sprawa wtórna, czy zyskają tym razem ci od 50, od 125 czy może od samochodów, a w samochodach dealerzy nowych, czy może sprzedawcy szrotu :-)