Podsumowując sezon 2010 i analizując pamięć doszedłem do wniosku iż każdy dzień minionego (niestety) sezony był godny zapamiętania.
Najważniejszym wydarzeniem tkwiącym w pamięci był oczywiście zakup maszynki o którym pisałem w innym artykule. W pamięć zapadły pierwsze podróże Vitalką do pracy , stres jaki temu towarzyszył , pierwsze przeciskanie się w korkach.
Pozostawanie skutera na noc i obawa czy będzie jeszcze stał .
Pierwsze problemy niedoświadczonego użytkownika z odpalenie porannym.
Pierwsze „dłubanie” przy maszynce .
Pierwszy zlot , który był zakończeniem sezonu w Scooterlandzie.
Wygrana apteczka w konkursie Skuterowo.com
Sezon uważam za bardzo udany i czekam z niecierpliwością na kolejny.
A tak na marginesie akcji „ Ja w korkach nie stoję” … że by u nas tak nie było jak akcja się bardzo rozpowszechni.
Racja, to był bardzo fajny sezon.
A już przez chwilę myślałem, że to Hugo napisał…
Osobiście uważam sezon czy też rok 2010 za beznadziejny.
Wrocław jest najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce z potężna ilością pojazdów ciężarowych które zawalają cały pas jezdni i nie pozwalają się przeciskać nikomu, takie gnojstwo,
osobówki już lepiej, więcej kultury.
Pogoda nas nie rozpieszczała.
Długa śnieżna zima i miesiąc nie mogłem się ruszyć bez MPK, wiosna nawet całkiem , lato przeleciało mi przez palce jesień zimna i bardzo deszczowa wręcz ulewna- beznadziejny kask Uvex Jet150.
Zużył się po 1,5 roku.
Brak zgranej grupy we Wrocławiu a może słabo szukałem.
I znowu zima.
Wrocław zawalony śniegiem i lodem w drogach już leje jak po bombach.
Podziwiam kolegów z Pizzy doginają na tych maszynkach w adidaskach na tzw narciarza, szkoda zdrowia bym powiedział lecz żyć trzeba.
Ponieważ mam nadwagę stwierdziłem ,że jak nie mogę MPK ,a rower zakonserwowałem na zimę to potnę z buta.
I tak gonie do kolegi 30 min z buta potem wspólnie autkiem do pracy i tak już tydzień bez przyjemności.
Czekam na czarną nawierzchnię i tęsknię za manetką.
Całe szczęście ,że można z Wami pogadać.
Pozdrawiam.