Awaryjność: Czy chińskie skutery i motocykle 125 często się psują?

Odwieczne pytanie dziś znów wraca do Skuterowo.com. Jak jest z awaryjnością chińskich skuterów i motocykli 125 ccm? Czy warto taki kupić? Jaka jest żywotność jednośladów o wschodnim rodowodzie i jaki przebieg one osiągają?

Temat poruszaliśmy wielokrotnie pod różnymi pretekstami. Dzieliliśmy się z Wami naszymi opiniami przy okazji testowania wielu sprzętów o wschodnim pochodzeniu. Wysnuwaliśmy przy okazji też pewne wnioski – Chińczycy też doświadczają (wymuszonego) progresu jakościowego.

Bardzo negatywne opinie na temat omawianych skuterów czy motocykli 125 mają swoją genezę w 2005 roku. Wtedy na rynku pojawiły się pierwsze tego typu wynalazki i pierwszy masowi importerzy. Wielu z nich nie kontrolowało jakości, ani nie weryfikowało producentów tego typu sprzętu. W rezultacie niezweryfikowany produkt trafiał na rynek zalewając gwałtownie rosnący popyt. To co się działo dalej czasami wołało o pomstę do nieba. To było nowe doświadczenie i nauczka dla wszystkich. Nie tylko dla użytkowników takich jednośladów, ale przede wszystkim dla importerów i producentów.

Większości z nich już nie ma. Między innymi z powodu koszmarnej jakości i braku dbałości o wykonanie. Ci, którzy zostali wysunęli wnioski. Zaczęto egzekwować jakość oraz ją weryfikować, wykluczając z rynku ryzykowne konstrukcje. Było to konieczne po pierwsze ze względów wizerunkowych, po drugie chodziło o finanse – obsługa gwarancyjna takich pojazdów drenowała budżety.

Ta nauczka się opłaciła klientom. To nie oznacza, że chińskie motocykle i skutery nagle zaczęły pod każdym względzie dorównywać europejskim konstrukcjom. Jednak jeśli zdarzają się przykre wpadki to są one dużo rzadsze niż 10 czy 8 lat temu. Przez to też dzisiejsze chińskie jednoślady są droższe – konieczne było znalezienie lepszych fabryk i inwestowanie w bardziej sprawdzone podzespoły.

To na czym się dzisiaj oszczędza to wykończenie. O ile nie będziemy mieli problemów z silnikiem nie oznacza, że dostaniemy plastiki jakości takiej jak oferuje Japonia czy Tajwan. Design również nie będzie taki o jakim marzymy. To wszystko koszty wpływające na cenę końcową. Nie dostaniemy też markowego ogumienia czy wtrysku paliwa i pięknie wystylizowanej deski rozdzielczej.

Jakby nie patrzeć to jednak w zdecydowanej większości nie ten sam sprzęt, który był na rynku kilka lat temu. Nadal jednak chiński konstrukcje mają swoje humory, a ich ilość zależy w dużej mierze od serwisu. To co najbardziej może zrazić to źle wykonany przegląd zerowy. Niesolidny sprzedawca skutecznie może zepsuć nam pierwsze kilometry z nowym skuterem czy motocyklem. Trzeba wyegzekwować solidne przejrzenie całego jednośladu. To nad czym warto się skupić to sprawdzenie regulacji gaźnika, łańcucha i weryfikację poprawności montażu plastikowych elementów.

Niezwykle ważny jest pierwszy przegląd. Następuje on mniej więcej po 300-500 km. Tam po raz kolejny weryfikuje się poprawność pracy wszystkich podzespołów oraz sprawdzenia nastaw. Istotne jest prawidłowe dotarcie i eksploatacja pojazdu z szacunkiem.

Sercem każdego jednośladu jest silnik. Te w chińskich motocyklach czy skuterach są chyba najtrwalszym elementem. Kojarzycie legendarne 4T 139QMB? To czterosuwowe 50 ccm, które potrafi przejechać 30 000 km bez najmniejszego problemu. Oczywiście są wyjątki, jednak one tylko potwierdzają regułę. Podobnie jest w klasie 125 gdzie znajdziemy również bardzo tanie, ale bezawaryjne jednostki czterosuwowe. Są one najczęściej kopiami japońskich producentów, co w tym wypadku stanowi jednak wartość dodaną, jakkolwiek zabawnie to brzmi.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Z naszego redakcyjnego doświadczenia też możemy potwierdzić pewien postęp. Nie rzadko zdarza się nam widzieć współczesne “Chińczyki” z przebiegami od 17 do nawet 38 000 przebiegu, które są w pełni sprawne i nadal eksploatowane. Też w trakcie testów nie mamy już do czynienia z jednośladami, które nas zawodzą. Owszem – zdarza się, że całkiem nowy pojazd zgubi zapinkę jakiegoś elementu plastikowego, lub pęknie osłona kierownicy. Jednak nie ma to wpływu na mobilność i ogólność sprawność jednośladu.

Nie jesteśmy bezkrytyczni. Nie oszukujmy się, że tani, chiński motocykl jest bez wad i czasami budzi szyderczy uśmiech na twarzy. Tak samo wiemy, że wpadki się zdarzają, jednak nie słyszymy o nich już tak często. Klient zamiast tego cierpi przez przestarzałe, archaiczne rozwiązania i ogólny brak polotu. Jest to jednak wynikowa ceny, która stanowi 1/3, albo 1/2 wartości Yamahy, Hondy czy Piaggio.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

4 opinii

  1. Pewien postęp niewątpliwie nastąpił. Trzy lata temu szukając swojego jednośladu zawitałem do salonu rometa i oglądałem motocykl division rocznik 2012. Pamiętam koszmarnie zespawaną ramę, niechlujne wykończenie, tłumik pospawany przez chyba pijanego spawacza, albo początkującego ucznia, na każdym kroku widać było “kwiatki”.
    Jakiś tydzień temu poszedłem oglądać rowery na stoisko rometa i zobaczyłem ADV 150. Z daleka wyglądał ciekawie, postanowiłem się przyjrzeć z bliska.
    Uczciwie muszę przyznać, że nie bardzo miałem się do czego przyczepić. Bardzo ładne spawy zarówno ramy jak i tłumika, plastiki niezłe, detale może nie Japonia, ale zdecydowanie blisko Tajwanu. Po bliższych oględzinach jednoślad nie odpycha, ale zachęca do bliższego poznania.

  2. Ponieważ jak dotąd nie spotkałem kogoś kto by nie narzekał na “chińczyka” to wolałbym nie kupować nic niż takiego “chińczyka”. To dlatego już dwukrotnie zakupiłem KYMCO, starego B&W 2T sprzedałem po 5 latach i przejechanych 35tys km bez żadnej awarii.
    Na pewno trafiają się chińskie pojazdy takie, które nie zaliczają szybkiej awarii, ale raczej nie ma wielu kierowców, którzy jeżdżą wiele km miesięcznie, zwykle dla nich są to zabawki o małych przebiegach więc nie można takim właścicielom zaufać względem opinii o niezawodności jego chińskiego jednośladu.
    Być może zakup takiego “chińczyka” będzie opłacalny dla kogoś, kto nie ma zamiaru nim dużo jeździć.

  3. Trzeba też uczciwie powiedzieć, że w kategorii najtańszych chińczyków, są słabe maszyny powszechnie tuningowane przez użytkowników. Na efekty – nie zawsze profesjonalnego tuningu – nie trzeba długo czekać, stąd też pewnie się bierze dużo awarii w tym segmencie pojazdów…

  4. 139fmb… Cóż, kupiłem używkę. Cały pojazd. Miał przejechane lekko 500-600 km. Jak pierwy jednoślad. Czy mnie zawiódł i co mnie zawiodło? Łańcuch. Po zmianie zębatek i łańcucha na “moretti” jakkolwiek to brzmi, zapomniałem, że coś się z nim dzieje. Przejechałem nie wiem kiedy od sierpnia do listopada jakieś 4 tysiące. Pewnie jeździłbym dalej ale miałem parcie, na coś mocniejszego i wymienilem silnik a tamten leży. Pewnie jak wsadzi się go za jakiś czas z powrotem w ramę to odpali i dalej będzie jeździł na swojej chińskiej świecy którą ma od nowości, a specjalnie o niego nie dbałem. Jak to pięćdziesiątka – manetka wykręcona jak skarpetki po praniu, do ostatniej kropli nonstop – jak to przy silnikach 3-4KM. Zawieszenie, odlewane koła, linki itd łącznie z elektroniką działają i nic się nie chce zepsuć. Co do spawów – owszem, wyglądają jakby robił je ślepy pijak i proszą o szlifierkę na wykończenie, ale ja tam to olewam bo pojazd mam do jezdzenia a nie do patrzenia. Teraz założyłem silnik chiński 152 (zamiast 139) i po podstawowych rzeczach jak regulacja gaźnika i zaworów to jedyne co mi zostało to uśmiechać się jakie ma odejście nawet w dwie osoby pod górę na najwyższym biegu nie mam co narzekać… Zresztą, chodzi o to, żeby jeździć, ale równocześnie zaprzyjaźnić się z maszyną i umieć też o nią zadbać, pamiętając o przeglądach i regulacjach które można wykonać za przeproszeniem pod blokiem, a jak się ma garaż, to mało wprawna osoba taki pojazd rozłoży i złoży w kilka godzin. Cieszyć się trzeba, że jest konkurencja i niskie ceny. Jeździć brać! Jeździć! : )
    Życzę wam dużo kilometrów, uśmiechu i tyle powrotów co wyjazdów. LWG.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button