2 k km i Junak 123: Gdynia – Bieszczady Cz. IV

Powoli zbliżam się do końca mojej relacji. Ty razem kończąc wycieczkę przed mostem skręciłem w lewo wyjeżdżając tuż przy Tłustej Górze na drogę do Czarnej. Nazwa ta pochodzi z początków kolonizacji Bieszczad, a tłustość odnosi się do występujących u jej podnóża samoistnych źródeł oleju skalnego, czyli ropy naftowej.

Eksploatację złoża na skalę półprzemysłową rozpoczęto w 1870 i trwała ona z przerwami do końca XX w. Szyby naftowe były usytuowana po obu brzegach rzeki. Wróćmy jednak na drogę, kiedy już nacieszyłem oczy widokiem Sanu w pobliżu Tłustej Góry, ruszyłem w kierunku przystani. Po przejechaniu ponad dziesięciu kilometrów na postoju, który przypadł na miejsce widokowe stwierdziłem brak skórzanej sakwy, która z boku była przytwierdzona. Miałem dość, a tu wychodzi, że muszę na szlak wrócić. Zrobiłem rachunek, co ja tam miałem i wyszło, że w Skawie zostały narzędzia, woda i kable do kamery, trzeba było wrócić. Po przejechaniu dodatkowy 17 km znalazłem sakwę na szlaku po wyżej mostu na Sanie. Zanim wróciłem do przystani zrobiłem zakupy w sklepie postanowiłem zrobić pożegnalną kolację. Kupiłem kawał karkówki, kilogram pomidorów, makaron rurki, kubeczek śmietany, odrobinę sera i bazylię do smaku, sól i pieprz miałem w plecaku. Kolacja wyszła wyborna, mięso pokrojone w słupki do tego pomidory, a kiedy już wszystko „doszło” dodałem śmietanę i przyprawy. Na stół „wjechały” głębokie talerze, kiedy makaron był aldente, zawołałem wszystkich na wieczerzę.

Po całym dniu pracy na świeżym powietrzu wszystkim smakował, a Marek stwierdził, że to zły pomysł abym wyjeżdżał. Zanim się ściemniło jeszcze razem popracowaliśmy przy ogrodzeniu, które wymagało skończenia. Jeszcze tylko wieczorne ognisko, przyroda jak by wiedziała, przez cały tydzień bardzo się starała, aby mnie do Bieszczad zniechęcić jednak pod koniec widząc moją determinacji i zachwyt sprawiła, że noc była przepiękna w nagrodę pozwoliła nam rozpalić ognisko. Były jeszcze kiełbaski i zimne piwo tak do północy na rozmowach nam zeszło. Trzeba było do łóżka, aby choć trochę się przespać. Pobudka o czwartej, pierw, łazienka, kiedy już byłem ubrany ostatni rzut oka czy wszystko zabrałem, schodząc z piętra Marka obudziłem, chciał wstać rano i wypić kawę za nim odjadę. Tak nam zeszła godzina przy dużej czarnej, która jak już na początku pisałem smakuje w tym miejscu wybornie.

Gdy już miałem odjeżdżać mała katastrofa się przydarzyła, Junaczek, który do tej chwili stał jam wmurowany przewrócił się na bok z całym majdanem, szlak trafił klosz od kierunkowskazu. Po oględzinach stwierdziliśmy zgodnie, że to wszystko, więc ruszyłem w drogę. Bieszczady do Sanoka żegnały mnie mgłą, a do Rzeszowa smagały deszczem Do Warszawy dotarłem bez przygód, zjadłem kanapkę i frytki w Mac barze i tu troszkę zacząłem się niepokoić gdyż łańcuch był już luźny, a do końca naciągnięty został w Czarnej.
Był taki długi, że bez trudu bym go ściągnął z tylnej zębatki dwoma palcami.
Zostało jeszcze do przejechania 400 km. Nie byłem pewny czy dam radę, najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyłem maszyną powoli ospale jednak im bliżej miałem do domu gnałem junaka ile się dało. Mijając Elbląg jadąc siódemką miałem wrażenie, że łańcuch za sobą ciągnę, taki był długi. Gdyby nie łańcuch cała droga nie była by warta by wspomnieć o niej. Na marginesie dodam jeszcze, że najlepiej się odpoczywa po drodze, kiedy siedzenie boli kładąc się na ziemi. To tyle opowieści jak tylko znajdę odrobinę czasu wiem, że w Bieszczady ruszę, drogę tę można bez trudu pokonać, wystarczy 14 godz.

Inne publikacje na ten temat:

6 opinii

  1. taka historyjka bardziej pasuje na bloga niż na stronę o skuterach, motorowerach i (ewentualnie) motocyklach, chociaż cieszę się że to wstawiłeś na tej stronie. trochę za mało napisałeś o samym sprzęcie i czy nadal jesteś tak optymistycznie nastawiony. czy może już uważasz że lepiej było by wyłożyć 10.000 zł i mieć nową, dobrze wykonaną, z dobrym łańcuchem, bez wad fabrycznych(ocieranie kopniaka o wydech), mającą silnik który jest tej samej mocy lecz nie dławi, nie szarpie podczas przyspieszania?
    Myślę że zdecydowanie największym atutem jest wygląd sto dwudziestkitrójki.
    Cena Junaka,, niby tylko 4999 PLN, ale inne chińskie motocykle 125 są tańsze. mam na myśli Zipp Pro 125, zumico gr1100, inca tribe, Zipp maniac 125, romet zetka 125, Barton Fighter 110 i inne

  2. Historyjka jest w kategorii blog, więc jak najbardziej pasuje. Co do samego motocykla to mogę powiedzieć tyle, że Junak 123 kupiony w zeszłym roku w sierpniu, przebieg 10, 000 km. Za nami dwie wyprawy, jedna do Zakopanego 1561 km, druga w Bieszczady 2000 km. Jeżdżę nim bez względu na pogodę, do tej pory wymieniłem tylko łańcuch po przebiegu 9 tyś. km., a że to koszt 40 zł, więc nie jest w kręgu moich zainteresowań, aby to poprawić zakładając droższy czy np. układ smarujący łańcuch w czasie jazdy z usterek to wytopiona dziura w wężyku odprowadzający gazy do recyrkulatora spalin, wymontowany odcinacz zapłonu przy stopce, odkręcone dwie śruby mocujące koło zębate do tylnej piasty po przejechaniu 70 km bieszczadzkimi bezdrożami, ocierający kopniak startera, ale że go nie używam kompletnie mi to nie przeszkadza. Być może jest to związane z tym, że nie jestem pedantem i mam spory zakres tolerancji na różne rzeczy w trasie niezawodny, prędkość maksymalna 110 km/h, szybka, zwinna, miejska, mechaniczna pomarańcza.

    Słów kilka o oponach są słabej, jakości, tak wszyscy mówią, miałem upadek w Łodzi na mokrej nawierzchni, ale do dziś nie wiem czy to opony czy mój brak doświadczenia, chciałem wymienić, jednak nie zrobiłem tego za to jeżdżę ostrożnie, nie wchodzę ostro w zakręty, bardziej uważam jak deszcz zaczyna padać, zdarzało mi się jeździć w temperaturach po niżej zera i po bezdrożach Bieszczad do tej pory nie złapałem gumy. Czy to są dobre opony? Dławiący silnik po lekturze na forach przestał mnie kompletnie interesować, ponoć można to wyeliminować, ale mi to zwisa do póki ciągnie do przodu. Wymieniam co 1000 km olej, sprawdzam zawory i cieszę się że w trasie spali 2,8l/100km. Co do ceny to być może są Ziipy i Bartony, wolę siedzieć na Junaku bardziej swojsko brzmi.

  3. nie wiem czemu, ale jakoś zainteresowałem się firmą junak i modelem 123 i przeglądam forum junaka by almot. i wiem że ktoś tam napisał chyba całą stronę o wadach junaka, i kto inny że coś tam wymienił i że rzeczywiście dławienie zmalało prawie do zera. tylko to ocieranie kopniaka o wydech. jak jeździsz w miarę regularnie to wiadomo że odpalasz na elektrykę, ale nie wyobrażam sobie odpalania motocykla po zimie na początek sezonu, kiedy trzeba kopać bez przerwy parę minut
    ale chyba mnie przekonałeś. Jak bym miał kupić motocykl 125 to chyba bym wybrał tego junkersa.
    Tylko takie pytanie, przy jakich obrotach osiągasz v-max 110 km/h?

  4. Nie piszę, aby przekonać, tego czy owego, ale aby każdy sobie mógł wyrobić samemu zdanie na temat Junaka. Aby było śmiesznie to po zimie odpaliłem ze startera elektrycznego, mało tego z lenistwa nie schowałem akumulatora do ciepłego tylko był cały czas z moto, a maszynka nie stała w ocieplanym garażu tylko w suchej szopce, złapałem sprzęgło, dałem ssanie, zakręciłem i odpalił, co prawda zgasł, ale za trzecim razem już pyrkał. Tyle, że sezon skończyłem na początku grudnia, a zacząłem 26 lutego:) Byłem mile zaskoczony, bo sporo się nasłuchałem i naczytałem również na temat akumulatorów. Gdyby tak miało być to mam chyba wyjątkowy egzemplarz. Co do kopniaka to chyba nakręcę jakiś filmik, aby każdy mógł sobie popatrzeć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button